Pierwszą pasiekę o jakiej wiemy założył mój pradziadek pod Jelenią Górą, niestety nie było mi dane go poznać i zobaczyć jego pasieki. Z opowieści rodzinnych wiemy tylko, że pszczoły które miał dawały wspaniały miód, ale nie tylko. Były także pszczelimi pitbullami, kto nie proszony przekroczył choćby nosem granicę działki mógł mieć pewność na terapię jadem pszczelim, tylko w obecności pradziadka można było odstąpić od terapii jadem.
Z drugiej strony rodziny, dziadek mojej żony miał pasiekę po swoim ojcu, historia z pszczołami zaczęła się jeszcze na Ukrainie, gdzie pradziadek żony miał sporą gospodarkę i pasiekę. Niestety sytuacja podczas wojny zmusiła ich do ucieczki, na szczęście udało się odbudować pasiekę w okolicach Chojnowa.
Nasi rodzice po przeprowadzce do miasta przerwali pszczelarską tradycję, jednak tęsknota mojej żony do pszczół była tak wielka, że po kilku latach rozmów zdecydowaliśmy się na kurs pszczelarski prowadzony przez wielopokoleniowego pszczelarza, najlepszego na Dolnym Śląsku. Z jego pomocą założyliśmy pasiekę w Grzymalinie, w której chcemy ten boży cud jakim jest rodzina pszczela. To właśnie dzięki Panu Bogu mogliśmy zrealizować pragnienia naszych serc, teraz nie wyobrażamy sobie życie bez pszczół.